Rozmowa z Rafałem Kosikiem
Andrzej Zimniak: W głosowaniu Elektorów Nagrody J. Żuławskiego w 2009 r. odniosłeś błyskotliwy sukces, Twój “Kameleon” zdecydowanie zdystansował wszystkie inne dzieła. Czy źródeł tego sukcesu upatrujesz wyłącznie w przymiotach swojej prozy, czy może dodatkowo jest on zwiastunem wielkiego come-back fantastyki naukowej – wszak wiadomo, że piszesz czystej wody science-fiction?
Rafał Kosik: Mogę się tylko domyślać, że elektorzy docenili, iż po wielu latach suchych, ktoś próbuje orać ten fantastyczno-naukowy ugór. Orałbym go i bez nominacji, ale ta z pewnością działa motywująco.
AZ: Piszesz książki dla młodzieży, niewątpliwie w szczytnych celach edukacyjnych oraz, co niemniej ważne, komercyjnych (z czegoś żyć trzeba), oraz prozę science-fiction – jak sądzę, aby wypowiedzieć się w tonie bardziej poważnym na poważniejsze tematy. W którym nurcie realizujesz się pełniej? Czy sukcesy “Kameleona” będą rzutować na proporcje?
RK: Lubię pisać fantastykę i dla młodzieży, i dla dorosłych. To dwie osobne dziedziny, do których trzeba podchodzić inaczej. Zdecydowanie inaczej. Nie potrafię stwierdzić, co jest dla mnie ważniejsze. Wiem za to na pewno, że sukcesy Kameleona nie zmienią proporcji, tak jak proporcji nie zmieniły w drugą stronę nagrody dla “Felixa, Neta i Niki”.
Aspekt ekonomiczny nie jest tu bez znaczenia – moje powieści młodzieżowe sprzedają się w kilka razy większych nakładach niż te dorosłe. To dzięki nim nie muszę szukać innej pracy. Nie zmienia to faktu, że nie mógłbym pisać serii “Felix, Net i Nika”, gdyby nie dawało mi to satysfakcji literackiej. Żeby pisać, muszę lubić to, co piszę. Z tego też powodu tworzę dorosłe SF, choć bardziej opłacalne byłoby pisanie np. romansów. Zdecydowanie nie mógłbym być pisarzem do wynajęcia.
AZ: Czy jesteś zwolennikiem utrzymania odrębności konwencji fantastycznej w literaturze, czyli utrzymania granic enklawy, czy wolałbyś, aby nasza rzeka uszła do mainstreamu, a potem na dobre rozpuściła się w oceanie wszechliteratury? Innymi słowy, czy uważasz za celowy jedynie podział na literaturę dobrą i złą?
RK: Co jest dobre, a co złe, to kwestia gustu i przyjętych kryteriów, ale na pewno na dowolnej półce w księgarni znajdziemy obok siebie książki wybitne i beznadziejne.
Marzy mi się zacieranie granic między gatunkami i podgatunkami. Fantastyka ma wiele do zaoferowania czytelnikowi mainstreamowemu, podobnie jak mainstreamowa literatura czytelnikowi fantastycznemu. W pierwszym przypadku jest to treść, w drugim forma. Powergraph, moje wydawnictwo, przymierza się do wydawania książek z pogranicza fantastyki, a adresowanych w pierwszym rzędzie do czytelników głównonurtowych. Planujemy też antologie z udziałem autorów z obu stron muru getta. Można by to przyrównać do fantastycznej przynęty rzuconej w główny nurt.
Nagroda Żuławskiego w efekcie może działać podobnie.
AZ: Zdradź nam, co w trawie piszczy, czyli co teraz piszesz lub planujesz napisać? Gdybyś jeszcze udostępnił nam fragment z brulionu, niechby i szkic do dalszych przeróbek, tak na 2-3 strony, byłoby świetnie, bo dzięki temu mielibyśmy okazję zbadać niedaleką przyszłość. Dziękuję za wywiad i życzę dalszych sukcesów.
RK: Teraz kończę pracę nad siódmym tomem Felixa, Neta i Niki. Myślę jednak, że bardziej zainteresują Cię moje dorosłe prace. Plany są jak zwykle ambitne, mam kilka pomysłów na opowiadania SF i horror. Jeden pomysł został już napoczęty i rozgrzebany; mam też napisaną w jednej trzeciej powieść SF, którą mam nadzieję wydać w przyszłym roku. Krótki jej fragment mogę ujawnić.
(wrzesień 2009)
Powyższa rozmowa z Rafałem Kosikiem została przeprowadzona jeszcze przed ogłoszeniem werdyktu Jury, więc w przypisie wypada dodać, że „Kameleon” zdobył Główną Nagrodę Literacką im. Jerzego Żuławskiego w roku 2009. Gratulujemy!
Opinie Elektorów i Jurorów Nagrody Żuławskiego, a także fanów głosujących na Nagrodę Zajdla, były całkowicie zgodne, wysoko promując powieść Kosika. To swoisty fenomen, wart chyba osobnej dyskusji. Skąd tak miażdżąca przewaga utworu, który – wg słów prof. Smuszkiewicza – wszak arcydziełem nie jest, pozostając jednak najlepszą książką fantastyczną 2009 roku? Na forach pojawiały się opinie, że lepsza była „Ziemia niczyja” Brzezińskiej. Otóż – jak wynika z moich rozmów z Elektorami, być może utwór Brzezińskiej był lepszy w warstwie leksykalnej, ale w fantastyce liczy się coś więcej – pomysł, głębia świata równoległego, nowatorstwo w podejściu do koncepcji filozoficznych, kosmologicznych i naukowych. Tego nam brakowało w fantasy, i to właśnie ofiarowuje nam Kosik w swojej science fiction. Ot, i cała tajemnica. A jeśli nie cała, to spora jej część.
Andrzej Zimniak, 14.12.2009