MICHAŁ CETNAROWSKI „GNOZA”
[Laudacja autorstwa prof. dr. hab. Macieja Wróblewskiego, odczytana 18 września 2022]
Złote Wyróżnienie
Gnoza
Na początku był ogień. Przynajmniej w wersji kreacji świata według Michała Cetnarowskiego. Starym fantastycznym zwyczajem Gnoza wrzuca czytelnika w środek świata balansującego między znakami rozpoznawalnej współczesności a niejasnej przyszłości, w której pojawia się tajemniczy „obiekt”, wywołujący wśród zarządzających światem konsternację, a nawet popłoch. Materia powieściowa tkana jest przez Cetnarowskiego z kilku różnych przędzy, które zawiązane są w części wypełnionej mottami, tekstów sygnowanych nazwiskami Carla Gustawa Junga, Stanisława Lema, Jacka Dukaja i Błażeja Króla. Ostania z wymienionych osób jest najmniej znana (muzyk i tekściarz), ale kluczem wydaje się być trafność przywołanego fragmentu utworu. Dla mnie to przede wszystkim udana powieść o eksploracji światów tajemnicy, tworzonej po części przez ludzki umysł, a po części przez zarządzających powieściową rzeczywistością demiurgów czy boga. Im głębiej w wchodzimy w fabułę, tym częściej dostrzegamy różne formy doświadczania głębokiego snu. Główna bohaterka – Matylda Nowicka-Reut wraz z towarzyszącym jej majorem Ianem Wilkiem posiadają duchowe czy mentalne umiejętności, pozwalające dostrzec więcej niż zwykły człowiek. Pojawiające się w powieści pojęcie „dusza” ma walor artystyczny, a zarazem filozoficzny, bo o ile w rzeczywistości przenikniętej siłami sztucznej inteligencji wiele spraw ogranicza się do umiejętności „hakowania” potencjalnej ofiary, o tyle tak poważna w swej wymowie „dusza” odsyła do metafizyki. To, co potrafi człowiek, nawet wprawiony w rzemiośle czarownym (to od czarownicy) uczynić z drugim człowiekiem i jego umysłem, w wypadku duszy nie jest już takie proste. Ba, nieprzenikniona, tajemnicza do cna Sonia, kolejna bohaterka powieści Cetnarowskiego, jedną nogą stojąca w szaleństwie, a drugą w głębokim stanie kataleptycznym, jest nie lada wyzwaniem dla wścibskiej Matyldy. Dusza Soni broni dostępu Matyldzie.
Świat Cetnarowskiego dzieli się na realm zwany też otmętem (wspomagany przez spersonalizowane octopusy) i glinę, a więc na to, co daje się podciągnąć pod doskonale znany nam świat nowoczesnych technologii determinujących codzienną komunikację, oraz na to, co od biedy można nazwać doświadczaniem zmysłowym. To trochę tak, jakby się chciało zestawić paskudny świat korporacji z przypisanymi do każdego człowieka rolami i funkcjami (wstać, umyć zęby, zjeść coś, pomyśleć nie za dużo, pójść i zrobić to, czego od nas zarządzający naszym życiem żądają) z czasem dość swobodnie dysponowanym przez jednostkę, która może poświęcić cały dzień na patrzenie na zachód Słońca albo dotykanie spękanej kory dębu.
Powieść została napisana sprawnie. Kobiece bohaterki, co raczej nietypowe w prozie pisanej przez mężczyznę, prezentują się jak osoby z krwi i kości. Gdzieś, między wierszami, daje się zauważyć cicha rywalizacja między nimi a mężczyznami, którzy zdominowali świat. Ale, jak się okazuje, to właśnie pierwiastek feministyczny wydaje się być niezbędny do tego, by ocalić go i choć na pewien czas przedłużyć ziemską agonię. Tu Cetnarowski próbował przełamać pewne stereotypy, utrwalone w polskiej fantastyce. Doceniam i to także, że sporo, jak na sensacyjną SF, jest w powieści scen, w których bohaterowie jedzą i piją (sabatowe biowino i inne mocniejsze trunki), co pozwala autorowi w umiejętny sposób zrównoważyć nie-ludzki wymiar cybernetycznego świata. Cetnarowski takimi drobiazgami, ale też ogólniejszym refleksjami o charakterze historiozoficznym daje czytelnikowi pewną nadzieję, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Świat idzie ku zatraceniu z powodu chorych ambicji autokratów, ale od czasu do czasu pojawiają się ludzie, którzy za cenę własnego spokoju próbują, przynajmniej próbują, ocalić nas przed ostateczną katastrofą. I Cetnarowski napisał to przekonująco, uwzględniając możliwości intelektualne współczesnego nam czytelnika. Jego najnowsza powieść Gnoza to interesująca i z biglem napisana historia przyszłościowa, ale pobrzmiewającą zupełnie współczesnymi nam groźnymi znakami, świadczącymi o kryzysie człowieka jako istoty postbiologicznej.