Paweł Majka „Pokój światów”
[Laudacja wygłoszona przez prof. Antoniego Smuszkiewicza podczas uroczystości przyznania Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego w Toruniu 19 września 2015 roku]
Dawno minęły czasy dominacji w literaturze fantastycznej jednej tylko odmiany oraz skrupulatnego przestrzegania reguł poetyki wybranej konwencji czy gatunku literackiego. Jeszcze na początku lat osiemdziesiątych nie do pomyślenia było mieszanie różnych konwencji.
Pamiętam oburzenie niektórych fanów z powodu zakończenia powieści Limes inferior. Nie mieściło się im w głowie, jak ceniony autor mógł tak popsuć świetną powieść, wprowadzając do science fiction jakąś Alicję z Krainy Czarów?
Potem pisarze przyzwyczaili nas do gry konwencjami. A jeśli chodzi o poetykę utworów fantastycznonaukowych, jej reguły przestały być już tak ściśle przestrzegane. Teraz wszystkiego można się spodziewać.
A jednak szczególnym fenomenem w zakresie swobody w mieszaniu konwencji, gatunków i odmian okazała się, znakomicie napisana, Laureatka tegorocznej Głównej Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego, powieść Pawła Majki Pokój światów, wydana przez Wydawnictwo Genius Creations w Bydgoszczy. Powieść tę można by nazwać antologią tematów i chwytów literackich, licznych motywów z różnych odmian fantastyki (grozy, fantasy, baśni i science fiction), doskonale zhomogenizowanych w jedną wartką i trzymającą w napięciu narrację. Zestawianie tak różnorodnych elementów i stapiane ich w jedną całość groziło niezamierzonym efektem groteski. Jednakże udało się autorowi tego uniknąć.
Oczywiście lektura wymaga porzucenia jakichkolwiek uprzedzeń, oczekiwań, uporczywego poszukiwania jakiegoś głębszego sensu. Wymaga natomiast swobodnego poddania się woli pisarza, ufnego podążania za jego myślą, przypominania sobie różnych znanych opowieści, motywów przewijających się zwłaszcza w legendach i przesądach. Jednakże każdy rozpoznany wątek wkrótce zostaje zakwestionowany, powiązany z innym, obcym mu kontekstem i w sumie wykreowany świat, czyli – używając słowa autora – „wyfantazjowany”, jawi się jako rzeczywistość, w której „pomieszane jest wszystko ze wszystkim”.
Powieść otwiera Prolog, który opisywaną sceną publicznej egzekucji przypomina głębokie średniowiecze, a porzucenie ciał skazańców na pustkowiu przywodzi na myśl Rękopis znaleziony w Saragossie Jana Potockiego, a więc fantastykę grozy. Ale już pierwszy rozdział zaprzecza podobnym rozpoznaniom i poprzez postać Marsjanina zwraca myśl czytelnika w inną nieco stronę.
Teraz staje się oczywiste, że utwór swoim tytułem Pokój światów nawiązuje do innej klasycznej powieści science fiction, mianowicie do powieści Herberta George’a Wellsa Wojna światów. I nie jest to skojarzenie przypadkowe. Tu również znajdujemy nawiązanie do inwazji Marsjan na Ziemię.
Tym razem, to znaczy w powieści Pawła Majki, atak Marsjan nastąpił około roku 1915, a więc w czasie I wojny światowej i tak skomplikował ziemskie dzieje, że wojna zakończyła się inaczej niż uczą podręczniki historii.
Mamy już w tym krótkim stwierdzeniu: temat inwazji z kosmosu, motyw wojny światów, kontaktów z przybyszami z innej planety oraz historię alternatywną, która jest tu głównym zrębem fabuły powieściowej.
Akcja powieści rozgrywa się w zasadzie w roku 1972, ale wydarzenia przedakcji sięgają roku 1964 i następnych, chociaż nie ma to większego znaczenia, bo opisywane czasy nie przypominają tych, jakie znamy z historii. Z informacji w tytule rozdziału wynika, że jest to już dwudziesty rok po zakończeniu wojny. Nietrudno wyliczyć, że pokój nastąpił około roku 1952.
Technika jednak nie rozwinęła się tak, jak w znanej nam rzeczywistości. Przypomina nieco bardziej udoskonalone osiągnięcia z początku XX wieku. Cywilizacja wybrała inny kierunek rozwoju, bo też zdecydowanie odmieniły się warunki na Ziemi na skutek użycia przez Marsjan osobliwej broni.
Statki Marsjan spadły na miasta wszystkich kontynentów. Ich technika przewyższała wszystko, co byli w stanie wyprodukować ludzcy inżynierowie.
Strony ziemskiego konfliktu (Prusy, Rosja, Francja a nawet Ameryka) nie podejrzewały, że nowi przeciwnicy są przybyszami z kosmosu. Dopatrywali się w nich niezwykłych stronników przeciwnika i próbowali nawiązywać z nimi sojusze przeciw swoim współbraciom. W końcu Marsjanie musieli skapitulować wobec kataklizmu, jaki wywołali, doprowadzili więc do porozumienia i zakończenia wojny. Po dwudziestu latach od jej zakończenia doskonale się zasymilowali z Ziemianami, rozwijali nowe technologie, a co najważniejsze zaczęli upodabniać się do ludzi, przyjmować ziemskie nazwiska i obyczaje.
Wszystkie te wydarzenia miały swoje źródło w niezwykłej, oryginalnej broni, jaką zastosowali Marsjanie przeciw Ziemianom. Były to tzw. mitbomby, które ożywiły zjawiska tkwiące dotąd w dawnych ludzkich wierzeniach.
„Mitbomby uderzały precyzyjnie w wyznaczone cele: w pobliżu świątyń, cmentarzy i szkół” [s. 30]. Marsjanom wydawało się, że będą one bezpieczniejsze niż broń jądrowa czy antymateria, nie chcieli przecież zniszczyć całej planety. Nie przewidzieli jednak, że ziemskie opowieści przebudzą się tak szybko i że siła ziemskich wierzeń i przesądów będzie tak wielka i gwałtowna [s. 31].
Antropomorfizowane niegdyś zjawiska, budzące grozę pierwotnego człowieka, stały się teraz faktem. Istotą ożywioną, myślącą, inteligentną stała się między innymi w Polsce Wiekuista Puszcza, w Rosji zaś Matka Tajga, czy Wieczna Rewolucja, bo i taka wybuchła w Rosji. Ziemię opanowały duchy i demony, ożywiane nadzwyczajnym nagromadzeniem mocy, tkwiącej w wierzeniach ludowych, w mitach, baśniach, podaniach i legendach. W ślad za nimi pojawili się liczni magowie zajmujący się produkcją talizmanów i wymyślaniem skutecznych zaklęć, którymi ludzie bronią się przed nieczystymi mocami.
W Polsce w Krakowie osiedlił się bogaty zasymilowany Marsjanin, ponieważ odnalazł tam bogate złoża pozostałej po czasach pogańskich energii, którą Marsjanie nauczyli się czerpać z obłaskawionej dawnej wiary.
W takiej sytuacji rozgrywa się awanturnicza akcja powieści, obfitująca w różne zaskakujące zdarzenia. Krakowski Marsjanin, który przybrał polskie nazwisko Nowakowski, organizuje wyprawę w poszukiwaniu zagubionego w czasie wojny skarbu. Jeden z kosmicznych okrętów uległ awarii i do tej pory nie został odnaleziony, a wiózł – jak wiadomo – cenne materiały. Nowakowski pragnie je pozyskać. Wynajmuje do tego celu głównego bohatera powieści, człowieka z burzliwą przeszłością, Mirosława Kutrzebę, który z kolei organizuje odpowiednią drużynę. Tak się akcja rozpoczyna.
Nie sposób opowiedzieć cały przebieg skomplikowanych zdarzeń. Trzeba jednak stwierdzić, że trzymają one w napięciu i zaskakują niezwykłością. bo Autor potrafi prowadzić interesują narrację. A ponadto, opowiadanie fabuły odebrałoby czytelnikom, którzy jeszcze tej powieści nie znają, radość lektury.
Niewątpliwie wiele przyjemności przynosi też rozpoznawanie wykorzystanych w utworze ludowych opowieści – podań, legend i baśni, a nawet postaci i wątków z dzieł literackich, które Pisarz zgrabnie wymieszał w doskonale zhomogenizowany koktajl, dając czytelnikom znakomitą rozrywkę.
Moim zdaniem jest to wysokiej klasy powieść rozrywkowa, obfitująca w liczne przygody oraz znakomicie nakreślone sylwetki bohaterów. Nie dziwi więc fakt że powieść ta uzyskała największą liczbę głosów w naszym Konkursie.