Tu, teraz i zaraz – „Święto rewolucji” Michała Protasiuka a Nagroda Żuławskiego
[Szkic na temat powieści „Święto rewolucji” Michała Protasiuka, uhonorowanej Srebrnym Wyróżnieniem Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego w 2012 roku, zaanonsowany wypowiedzią w panelu przez Marcina Zwierzchowskiego dn. 27.11.2012 w Domu Literatury w Warszawie]
W ostatnich latach coraz mniej powstaje fantastyki bliskiego zasięgu. Naprawdę bliskiego, opisującego tu, teraz i zaraz, za chwilę. Powstaje wiele wizji odległej przyszłości, wiele eksperymentów myślowych, w których autorzy mierzą się z nowymi wszechświatami (vide „Science Fiction” Jacka Dukaja). Mało który autor decyduje się jednak na opowiadanie nam o tym, co nas obecnie otacza.
Zdawać by się mogło, że winna to być rola prozy realistycznej, ta jednak skupia się na człowieku, odwracając wzrok do środka. Opisanie świata pozostawia się więc fantastom. Ci jednak również niechętnie się do tego garną, wolą pisać o jutrze, niż o teraźniejszości. To pierwsze jest chyba łatwiejsze – łatwiej przynajmniej zaangażować czytelnika w opowieść o czymś nowym, niż ukazać mu inne oblicze tego, co widzi wokół siebie.
Protasiuk w „Święcie rewolucji” wybrał trudniejszą ścieżkę i dlatego właśnie to jego powieść osobiście uznaję za najlepszą, najbardziej wartościową spośród pozycji publikowanych w roku 2011.
Chyba żaden inny rodzimy autor nie podjął się przedstawienia nam mechanizmów stojących za życiem codziennym – „Święto rewolucji” pokazuje nam, jak ujmuje się nas w liczbach, grupuje, szufladkuje, widzimy, jak ludzi sprowadza się do statystyk. W tych kwestiach, dzięki osobistemu doświadczeniu, Protasiuk popisuje się niespotykaną erudycją, z wprawą wprowadza nas za kulisy świata, pokazuje sznurki i zapadki. To fascynująca wiedza.
Trzecia powieść w dorobku Protasiuka nie jest jednak idealna – przyłączę się do chóru narzekających na zakończenie. Choć nie tylko o to chodzi. Ma ona wszystkie elementy dobrej książki, jest bardzo dopracowana, przemyślana. Brak w niej za to błysku, jakiegoś elementu, który zachwyciłby czytelnika – wszystkie klocki są na miejscu, a przydałoby się, żeby choć jeden nie pasował, ale przez to zaskoczył.
To jednak szczegół, nie umniejszający wagi tej powieści.
Nie pokuszę się o stwierdzenie, czy to „Święto…” powinno było wygrać w tym roku i zostać uhonorowane Główną Nagrodą Literacką im. Jerzego Żuławskiego. Byłaby to dyskusja o tym, czy bardziej wartościowa jest wizja bliska rzeczywistości, czy literacki eksperyment (Dukaj) – nie do rozstrzygnięcia, poza subiektywnym „widzi mi się”.
Ja u Protasiuka znalazłem odwagę pisania o tym, co trudniejsze do przedstawienia. I za to go doceniam.
Marcin Zwierzchowski
29.12.2012